W grudniu zeszłego roku media w Polsce obiegła informacja o propozycji Przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego Jacka Jastrzębskiego dotyczącej rozwiązania problemu kredytów waloryzowanych frankiem szwajcarskim. Według jej założeń kredyty indeksowane oraz denominowane do waluty obcej, których polski system prawny w latach ich masowego udzielania przez instytucje finansowe nie znał, miałyby zostać „uzdrowione” w postaci zmiany ich charakteru na kredyt złotowy. Zgodnie z powyższym, wszystkie następcze raty w przypadku niespłaconych kredytów zostałyby ustalone i uiszczane przez konsumentów według zasad dedykowanych standardowym kredytom udzielanym w walucie polskiej. Oznaczałoby to pominięcie abuzywnych klauzul indeksacyjnych lub denominacyjnych zawartych w umowach kredytowych oraz zastosowanie oprocentowania według odpowiedniej stopy WIBOR powiększonej o stosowaną historycznie marżę.
Na pierwszy rzut oka można wysnuć sugestię, że sama propozycja szefa KNF jest ukłonem w stronę kredytobiorców, którzy od kilkunastu ostatnich lat zmagają się ze spłatą dwukrotnie wyższych kwot niż pierwotnie zostały im przez bank udzielone. Należy jednak zwrócić uwagę, ile korzyści przyniesie kredytobiorcy zawarcie ugody, biorąc pod uwagę całokształt „problemu frankowego”, aktualne orzecznictwo, które coraz bardziej przychylne jest kredytobiorcom, a także europejską ochronę praw konsumenta. W tej sytuacji wydawać by się mogło, że głównymi beneficjentami rozwiązania proponowanego przez nadzór finansowy będą instytucje bankowe.
Niezależnie od powyższego warto pochylić się nad odbiorem tej propozycji właśnie przez reprezentujących sektor bankowy. O ile obiektywnie tą propozycją banki mogłyby „zamknąć temat” kredytów waloryzowanych kursem CHF to słychać głosy wśród przedstawicieli instytucji finansowych, że pomysł KNF jest obarczony wadą nadmiernego promowania kredytobiorców frankowych. W ten sposób wypowiedział się chociażby Prezes BNP Paribas Bank Polska. Z tym poglądem z całą pewnością nie można się zgodzić. Jednak prawdą jest, że w konsekwencji masowego zawierania porozumień co do dalszego kształtu umów frankowych, których ilość oszacowano na 700 000, banki w krótkiej perspektywie czasowej zaangażowałyby w tę procedurę o wiele więcej środków finansowych aniżeli na systematyczne pokrywanie zobowiązań tytułem przegranych procesów sądowych, które rozkładają się w czasie. Należy też przy tym pamiętać, że nie każdy frankowicz decyduje się na proces, a ugody najprawdopodobniej objęłyby swym zasięgiem większość z kredytobiorców. Dla banków – z finansowego punktu widzenia – może to być nieopłacalne.
Na ten moment, obserwując już nie pojedyncze, a „lawinowe” wyroki sądów powszechnych orzekające ustalenie nieważności umowy kredytu frankowego lub jej „odfrankowienie” zdecydowanie bardziej opłacalna dla kredytobiorców jest droga sądowa. By móc pochylić się nad propozycją Komisji Nadzoru Finansowego musiałaby być ona bardziej atrakcyjna dla kredytobiorców i uwzględniać przy tym cały zaangażowany dotychczas kapitał w spłatę zadłużenia z tytułu udzielenia kredytu, a także przepisy prawa powszechnie obowiązującego, które stoją w sprzeczności z założeniami obecnej propozycji polubownego rozwiązania kryzysu frankowego.
Szef KNF całkowicie pominął całą genezę zaistniałego problemu w tym pierwotną samowolę sektora bankowego w ustalaniu wysokości zobowiązania konsumenta. Zasadnym byłoby w tej sytuacji podjęcie rozmów nad ewentualnym kształtem systemowego rozwiązania, który zadowoliłby przede wszystkim konsumentów będących najbardziej pokrzywdzonymi bezprawnymi działaniami banków, które jako instytucje zaufania publicznego winny działać w sposób legalny oraz zgodny z zasadami współżycia społecznego z uwzględnieniem bezpieczeństwa obrotu gospodarczego.
Nadto należy zwrócić uwagę, że z obecnej propozycji nie będą mogli skorzystać kredytobiorcy frankowi, którzy spłacili kredyt całkowicie bądź którym bank – w wyniku zaniechania płatności rat – wypowiedział umowę kredytu.
Jeżeli faktycznie mielibyśmy przyjąć, że umowa zawarta między bankiem a kredytobiorcą frankowym będzie uznana od dnia jej zawarcia za umowę złotową to w takiej sytuacji propozycja KNF powinna uwzględniać tak zwane „odfrankowienie” umowy, a co za tym idzie zwrot konsumentowi wszystkich kwot, które bank bezpodstawnie pobrał tytułem abuzywnej indeksacji bądź denominacji, a także zwrot nienależnie pobranego spreadu. Dodatkowo, umowa powinna nadal być oprocentowana stawką LIBOR, ponieważ samo usunięcie klauzul abuzywnych i uznanie, że została zawarta umowa kredytu złotowego wyklucza możliwość ingerencji w pozostałą treść umowy, która doprowadziłaby do eliminacji części skutków wywieranych na nieuczciwych przedsiębiorców. Nie ma przy tym znaczenia, że bank zapewne nie zaproponowałby LIBOR w przypadku kredytu w złotówkach udzielonego pierwotnie. Niezasadnym i pozbawionym przymiotu uczciwości byłoby uzupełnienie i zmiana treści umowy w tym zakresie, nawet jeżeli oznaczałoby to uzyskanie przez kredytobiorcę kredytu na warunkach ekonomicznie korzystniejszych od występujących na rynku. Przecież zawarcie takiej ugody jest tylko i wyłącznie skutkiem niezgodnego z prawem działania banku.
Zrób ten pierwszy krok, wyślij nam swoją umowę kredytową i dowiedz się więcej o swojej sytuacji.
https://kancelariafrankowicza.pl/kontakt/
Piotr Truszkowski
Adwokat
Biegły Sądowy Przy Sądzie Okręgowym w Warszawie
Przy Współpracy z Konradem Mania